Geostrategiczne wybory Francji w Europie Środkowej

Mojemu dziadkowi, który jest pochowany w kwaterze francuskiej warszawskiego cmentarza wojskowego

DANIEL NICOLAS FOUBERT

Geoekonomista i założyciel Excalibur Insight, warszawskiej firmy zajmującej się międzynarodowym doradztwem i analizami biznesowymi.


Wstęp

Pod względem gospodarczym Francja Prezydenta Macrona ma się dobrze. Pod względem politycznym sytuacja jest inna. Nie jest to wcale zaskakujące, jeśli zaobserwujemy rosnący od prawie dwóch tysiącleci prymat gospodarki nad wszystkimi innymi ludzkimi sprawami. Bardziej niepokojąca jest geostrategiczna próżnia kraju, który szczyci się byciem wielką potęgą dyplomatyczną. Francja w istocie wydaje się być nieświadoma dwóch ostatnich wydarzeń: zjednoczenia Niemiec i powstania niezależnej Europy Środkowej.

Nadal zachowuje się tak, jakby nie potrzebowała w Unii Europejskiej zdrowej finansowo przeciwwagi dla Niemiec, jakby para francusko-niemiecka z Francją jako młodszym partnerem mogła być w wielu przypadkach samowystarczalna, jakby Rosja była nadal wielką potęgą polityczną i gospodarczą, która mogłaby pomóc Francji w jej dążeniu do uniezależnienia się od Stanów Zjednoczonych, i jakby Europa Środkowa była polityczną pustynią.

Co gorsza, jej odczytanie świata zbyt często pozostaje osadzone w realpolitik wywodzącej się z dawnych europejskich imperiów (wiemy, dokąd doprowadziło to Niemcy i widzimy, dokąd prowadzi to dziś Rosję). Gdy Francja widzi świat wielobiegunowy, Anglosasi dostrzegają liberalny porządek międzynarodowy, którego asymilacja sprawia Francuzom problemy.

Najbardziej gorzkie porażki francuskiej polityki zagranicznej w ciągu ostatnich trzydziestu lat można znaleźć w Europie: klęska polityki polegającej na próbach (nieubłaganych) uczynienia z Rosji partnera i pozostawiające wiele do życzenia stosunki, jakie Francja utrzymuje z wieloma krajami UE w Europie Środkowej. Nie stwarza to odpowiednich warunków dla strategicznej autonomii, ani dla europejskiej potęgi, ani dla jakiejkolwiek dalszej budowy Europy.

Francuska tradycja geostrategiczna w Europie Środkowej

Przypomnijmy teraz niektóre zaniedbane elementy francuskiej tradycji geostrategicznej, ponieważ problemy te są również współbrzmiące z ogromnym ubytkiem pamięci.

Przez cały XVII i XVIII wiek głównym sojusznikiem Francji na wschód od ówczesnych Niemiec była Polska. Stosunki z Wielkim Księstwem Moskiewskim, poza sporadycznymi sojuszami, były fatalne. Przyczyny tego stanu rzeczy były dwie. Pierwszy – odwieczne antypruskie i antyaustriackie interesy monarchii francuskiej, na które preferowanym remedium była Rzeczpospolita Obojga Narodów. Drugi – zacofanie kulturowe, gospodarcze, polityczne i społeczne Rosji.

Europa około 1700 roku, zdominowana przez Francję i Rzeczpospolitą Obojga Narodów

Wiek XIX również nie był politycznie urodzajny dla stosunków francusko-rosyjskich, z efemerycznym traktatem w Tylży, i wojną krymską w tle. Brutalne tłumienie polskich powstań przez Rosję carską, a także deportacje polskich elit na Syberię doprowadziły do francuskiego poparcia dla sprawy polskiej i do ponownego pogorszenia stosunków francusko-rosyjskich. 

Francja utrzymywała silne więzi z Polską, mimo że ta zniknęła z mapy Europy. Epoka napoleońska dała temu kilka przykładów, z utworzeniem Wielkiego Księstwa Warszawskiego na czele. Ponadto polskie wojska stanowiły najlepszą kawalerię w cesarstwie – szarża polskich szwoleżerów w bitwie pod Somosierrą zaliczana jest do najwybitniejszych wyczynów oręża cesarstwa. Natomiast polska emigracja polityczna i kulturalna systematycznie wybierała Paryż jako swoje miejsce zamieszkania. Na cmentarzu Père Lachaise znajduje się około 600 polskich grobów, w tym Fryderyka Chopina, który jest najlepszym przedstawicielem przyjaźni francusko-polskiej. 

W obliczu frankofilii polskiej elity Rosjanie przeszli do strategii podkopywania -> W obliczu frankofilii polskiej elity Rosjanie przeszli do kontrofensywy. Elita z jednej strony uczyła się francuskiego, z drugiej deportowała i niszczyła elitę polską, tak jak kukułka wyrzuca jajko w przejętym przez siebie gnieździe. Ta strategia z powodzeniem doprowadziła do rosyjsko-francuskiego porozumienia z 1891 roku.

Zauważmy, że istnieje kilka rodzajów sprzymierzeńców, podobnie jak kilka rodzajów wrogów. Są sojusznicy okolicznościowi, jak Rosja, której sojusze z Francją zawsze były kruche, wynikające z konieczności, i są sojusznicy naturalni, którzy, jak Polska, wytrzymują pomimo niepomyślności warunków, jak stałe geografii.

Aby zmierzyć znaczenie sojuszu francusko-polskiego i Europy Środkowej we francuskiej narodowej myśli strategicznej; powróćmy na chwilę do źródeł francuskiej geostrategii w XX wieku, wyrażonych piórem generała Charlesa de Gaulle’a. W 1919 r. De Gaulle wygłosił w Warszawie przemówienie pt. „Sojusz Francusko-Polski”, którego tekst jest tyleż zapomniany, co nieprzychylny dla interesów „rosyjsko-niemieckich”. De Gaulle nie oddzielał problemu niemieckiego od problemu rosyjskiego. Uważając Niemcy i Rosję za naturalnych sojuszników, widział zwornik ich wspólnego interesu w ucisku innych narodów Europy Środkowej. Ucząc się na wielkim błędzie Napoleona III, wówczas jeszcze kapitan de Gaulle widział, że wspólna dominacja Niemiec i Rosji nad Europą Środkową stanowi bytowe niebezpieczeństwo dla Francji. Taki rozkład sił zapewniałby Niemcom skalę, która zostawiłaby Paryż na łasce Berlina i otworzyłaby drogę do dominacji nad kontynentem europejskim, wliczając jego heartland. De Gaulle sprzeciwiał się temu w 1919 i sprzeciwiałby się temu niewątpliwie także dzisiaj. 

L’Europe de l’Entre-deux-guerres, au lendemainEuropa międzywojenna, w następstwie zwycięstwa Polski nad ZSRR (1921) – z pomocą francuskich oficerów m.in. De Gaulle’a de la victoire de la Pologne sur l’URSS (1921)

W tym miejscu warto cofnąć się do konkretnych słów kapitana de Gaulle’a z 1919 roku. Ponad 100 lat po ich wypowiedzeniu nadal dotyczą spraw bieżących:

“W osiemnastowiecznej Francji, jak niemal zawsze w naszym kraju, dominowała partia ludzi, która odmawiała jakichkolwiek interwencji poza granicami. To właśnie wpływ tej partii w XVIII wieku spowodował, że straciliśmy Kanadę i Indie, a także odmówiliśmy udzielenia jakiejkolwiek poważnej pomocy umierającej Polsce. […] Francja zapłaciła wysoką cenę za swoje zaniedbania wobec Polski. Dziś wie, ile kosztowało ją pozwolenie Berlinowi i Wiedniowi na zniszczenie tej naturalnej przeciwwagi dla germanizmu pomiędzy Europą Środkową, a Wschodnią.”

“Chcemy silnej Polski, przede wszystkim dlatego, że jest to rozwiązanie sprawiedliwe. Państwo to było potężne do czasu, gdy rozczłonkowała je drapieżność sąsiadów, a jego potęga, krótko mówiąc, była wykorzystywana przeciwko wrogom cywilizacji europejskiej. Dlatego polska niepodległość zasługiwała by ją zachować. W naszym najbardziej oczywistym interesie narodowym jest to, żeby Polska była silna. Dzisiaj Niemcy są pobite. Ale już się odradzają, w momencie gdy armie naszych anglosaskich sojuszników oddalają się od Renu. Wszystko trzeba przewidzieć: kto gwarantuje nam wieczny i przede wszystkim natychmiast skuteczny sojusz Anglii i Stanów Zjednoczonych? Aby mieć na oku Niemcy, które są chytrze zdeterminowane do zemsty, i jeśli to konieczne, by pokonać je raz jeszcze, potrzebujemy sojusznika kontynentalnego, na którego zawsze możemy liczyć – Polska będzie tym sojusznikiem. Każdy krok germanizmu na Zachód jest zagrożeniem dla Polski, tak jak każda pruska przewaga zdobyta na Wschodzie jest zagrożeniem dla nas.”

„Bolszewizm nie będzie trwał w Rosji wiecznie. Nadejdzie fatalny dzień, gdy zostanie tam przywrócony porządek i Rosja, odbudowując swoje siły, znów się rozejrzy. Tego dnia zobaczy, jak opuszcza ją pokój. Pozbawiona Estonii, Inflantów, Kurlandii, Finlandii, Polski, Litwy, Besarabii, może Ukrainy, sprowadzona jednym słowem do granic starego Księstwa Moskiewskiego. Czy zadowoli się tym? My w to nie wierzymy. Te same przyczyny tworzą te same skutki. Niedługo zobaczymy, jak Rosja wznowi swój marsz na zachód i południowy zachód […]. Po której stronie Rosja będzie szukać pomocy w przywróceniu dzieła Piotra Wielkiego i Katarzyny II? Nie mówmy tego za głosno, ale niechybnie zwróci swoje nadzieje do Niemiec.”

“Będę bardzo szczęśliwy, jeśli uda mi się utrwalić w Państwa umyśle przekonanie, że służąc w ten sposób Polsce, służymy par excellence francuskiemu interesowi narodowemu. […] Każdy nasz wysiłek w Polsce, panowie, to trochę więcej chwały dla wiecznej Francji”.  – powiedział w 1919 r w Warszawie, młody Charles de Gaulle, który, przypomnijmy, rok później walczył w Bitwie Warszawskiej.

Sto lat później tekst ten ma dziwny oddźwięk z obecnymi wydarzeniami.

Taka była logika francuskiej polityki w Europie Środkowej po Traktacie Wersalskim. Układ ten, wzmocniony później sojuszem francusko-polskim z 1921 r., gwarantował bezpieczeństwo Francji, podobnie jak traktaty westfalskie w XVII w. Francja udzieliła Polsce wsparcia politycznego i militarnego, a Polska gwarantowała w zamian znaczące ustępstwa gospodarcze, podług systemu porównywalnego z petrodolarem.

Józef Piłsudski, przyjęty w paryskim ratuszu przez Prezydenta Republiki Francuskiej Alexandre’a Milleranda, luty 1921 r.

System ten, niestety, upadł, gdy Francja podpisała traktat w Locarno w 1924 r., który wynikał z braku oporu Francji wobec presji anglo-amerykańskiej, dążącej do znormalizowania swoich stosunków z Niemcami. Francja porzuciła swoją europejską architekturę bezpieczeństwa; straciła wiarygodność w Europie Środkowej, a tym samym zrzekła się swojego statusu wielkiego mocarstwa. Wiemy, dokąd nas to zbiorowo zaprowadziło. Anglosaski błąd polegający na chęci utrzymania dobrych stosunków z Niemcami kosztem Francji zatruł kontynentalną Europę na ponad sto lat.

Polityka Francji w Europie Środkowej

Po wojnie, wraz z rozwojem wydarzeń Francja, podobnie jak De Gaulle, straciła z oczu problem niemiecki, który można było uznać za rozwiązany, jak i zarówno sojusz z Polską, będący niemożliwym. Zwłaszcza że polska elita została zdziesiątkowana wspólnym wysiłkiem nazistów i sowietów, co dowododzą 23 tys.  zgładzonych przez nich w Katyniu polskich oficerów. Z podzielonymi na dwie części i okupowanymi Niemcami, Polską w rękach Moskwy i Francją uwikłaną w konfrontację dwóch bloków, Europa Środkowa, w dużej mierze zrównana z ziemią przez II Wojnę Światową, zniknęła z francuskiej sceny geopolitycznej.

W tym kontekście pragnienie „niepodległości” od Stanów Zjednoczonych uzyskało pierwszeństwo przed wszystkimi innymi geostrategicznymi troskami Francji i mogło doprowadzić do złagodzenia stosunków z ZSRR. To właśnie popchnęło generała de Gaulla do wygłoszenia  słów o „amerykańskim protektoracie zainstalowanym w Europie pod przykrywką NATO” i do opuszczenia zintegrowanego dowództwa NATO w 1966 roku, oświadczając, że “wola Francji do dysponowania sobą jest nie do pogodzenia z organizacją obronną, której jest podporządkowana”.

Choć solidnie zakotwiczona na Zachodzie, Francja rozwinęła antyamerykańską wrażliwość, wzmocnioną nie tylko upokorzeniem podczas kryzysu sueskiego i swoimi kolonialnymi interesami, ale także siłą Francuskiej Partii Komunistycznej. Stany Zjednoczone nie znalazły przychylności żadnej z francuskich partii politycznych w czasie zimnej wojny, a od lat 80 dołączyło do tego ogólne odrzucenie przez Francję anglosaskiej polityki neoliberalnej.

Francja miała i nadal ma trudności z oderwaniem się od koncepcji Rosji jako przeciwwagi dla Stanów Zjednoczonych. Trzyma się tego, co uważa za święty gaullizm, podczas gdy była to jedynie wariacja na temat własnej polityki wielkości.  Antyamerykańskie nastroje we Francji pozostają silne. Przyczyn tego stanu rzeczy jest kilka.

Na początek – Francja postrzega amerykański neoliberalizm jako zagrożenie dla swojego paternalistycznego modelu gospodarczego, co dodatkowo pogłębia agresywna optymalizacja podatkowa amerykańskich firm, które płacą podatki w Irlandii od zysków wypracowanych w pozostałych częściach wspólnego rynku (co dotyczy ok. 70% z nich). Drugim powodem jest proarabska polityka Francji. Najlepszym tego przykładem było wystąpienie Dominique de Villepina w Radzie Bezpieczeństwa ONZ w 2003 roku i odmowa Francji udziału w wojnie w Iraku. Trzecim czynnik stanowi modny we Francji błąd analityczny, który polega na myśleniu, że Stany Zjednoczone są trwale osłabione w świecie, będącym “wielobiegunowym”, co jest produktem doktryny Primakowa, powstałej w czasie konwergencji francusko-rosyjskiej pod koniec lat 90. Nasz świat jest rzeczywiście wielobiegunowy, ale jeden biegun dominuje. Myślenie, że istnieje równość sił między Stanami Zjednoczonymi, Unią Europejską i Chinami jest błędem. Ten błąd doprowadził Emmanuela Macrona, zgodnie z jego poprzednikami, do zdefiniowania Francji jak “siły równoważącej w służbie pokoju i bezpieczeństwa” i prowadzenia jej jako swoistego banku dyplomatycznego. Skutkuje to sporadycznymi, ale powtarzającymi się kryzysami dyplomatycznymi, takimi jak wypowiedzenie przez Australię w październiku 2021 roku umowy na dostawę okrętów podwodnych na rzecz nowego kontraktu amerykańsko- brytyjskiego.

Zgodnie ze swoją polityką zagraniczną z czasów zimnej wojny, Francja jest nieufna wobec otwarcie proamerykańskiej Europy Środkowej. Udział Polski, Rumunii, Czech, Bułgarii, Łotwy i Estonii w wojnie w Iraku był negatywnie postrzegany przez Paryż. Fakt, że kraje te kupują większość swojego sprzętu wojskowego od Stanów Zjednoczonych, jest stałą przyczyną irytacji w Paryżu. I wreszcie, Francja znajduje trudności w umiędzynarodowieniu się, w dostosowaniu się do płynności świata anglosaskiego, w wywieraniu wpływu na globalne zarządzanie, a także w uczestniczeniu w określaniu międzynarodowych standardów.

Inne powody, które mogą sprzyjać Rosji we Francji, to przede wszystkim korupcja i wpływy Rosji. Jak inaczej nazwać sytuację, w której były premier Francji (François Fillon) może zasiadać w zarządzie rosyjskiej firmy? 

Gdy weźmiemy pod lupę relacje gospodarcze między Francją a Rosją, to zobaczymy, że są one znacznie mniej znaczące niż te, które Francja utrzymuje z Europą Środkową. Na przykład łączna wartość (towary i usługi) obrotów handlowych między Francją, a Europą Środkową (Polska, Rumunia, Czechy, Węgry, Słowacja, Słowenia, Ukraina, Bułgaria, Litwa, Chorwacja, Estonia i Łotwa) osiągnęła w 2019 roku 80 mld dolarów; podczas gdy wartość obrotów między Francją, a Rosją wyniosła zaledwie 16 mld dolarów. Dla porównania, wartość handlu z Włochami, drugim po Niemczech (173 mld) partnerem handlowym Francji, wyniosła 91 mld, ze Stanami Zjednoczonymi 90 mld, z Chinami 83 mld, z Hiszpanią 82 mld, a z Wielką Brytanią 63 mld. Nawet w przypadku gazu Francja importuje z Rosji tylko około 20%. Z tej perspektywy protekcjonalność Pałacu Elizejskiego wobec Europy Środkowej, w porównaniu z jego nieustającymi wysiłkami na rzecz poprawy stosunków z Rosją, wydaje się tym bardziej absurdalna.

Ponadto bardzo skromna obecność Francji na wschodniej flance NATO jest niezrozumiała w porównaniu z jej wysiłkami w Afryce. Do przekonania wystarczą dwie liczby: operacja Barkhane kosztowała Francję w 2020 roku ponad miliard dolarów, natomiast łączna wartość jej handlu z krajami afrykańskimi, w których była obecna militarnie, wyniosła prawie 7 miliardów dolarów (w tym 4,5 miliarda w eksporcie). Co może usprawiedliwiać taką dysproporcję? Trudność w aktualizacji swojego myślenia geostrategicznego i zerwania z pewnym sposobem pojmowania świata.

Polityka partnerstwa rosyjsko-francuskiego od dawna jest bezowocna. Od 2013 roku upadają wszystkie więzi Paryża z Moskwą, ale niestety dzieje się to pod przymusem, komentowanym zdziwieniem, a nie w wyniku własnej inicjatywy strategicznej. I to dzieje się przy jednoczesnym zaniedbaniu kontaktów z Europą Środkową, z którą Paryż nigdy nie konsultuje własnej agendy względem Moskwy. Francja ma więc złe relacje zarówno z Rosją, jak i z Polską. Emmanuel Macron przyjął Valdimira Putina w Wersalu zaledwie dwa tygodnie po momencie, kiedy został Prezydentem Republiki Francuskiej, a z Mateuszem Morawieckim spotkał się po raz pierwszy na dwustronnym spotkaniu dopiero 7 miesięcy później, w piwnicy Parlamentu Europejskiego. Co gorsza, nazwanie Morawieckiego antysemitą (mimo jego żydowskiego pochodzenia) rodzi pytania o zdolność Prezydenta Macrona do formułowania rozumowania geopolitycznego, które byłoby co najmniej tak logiczne jak rozumowanie Donalda Trumpa. Tym bardziej, jeśli jednocześnie deklaruje, że Władimir Putin “nie jest dyktatorem” i że “obrażanie go” nie posunie negocjacji do przodu…

Emmanuel Macron chciał “strategicznie autonomicznego” “europejskiego mocarstwa” “od Lizbony do Władywostoku”, bez uwzględnienia kwestii bezpieczeństwa Europy Środkowej. Widzimy dziś, dokąd go to doprowadziło.

Waldimir Putin i Emmanuel Macron w Wersalu, 29 maja 2017 r.

Reorientacja polityki zagranicznej Francji

Wzmocnienie więzi z Europą Środkową pozwoliłoby Francji uzyskać użyteczną przeciwwagę dla Niemiec i wzmocnić jej pozycję wobec Stanów Zjednoczonych. A Waszyngton potrzebuje Paryża, m.in by poparł sankcje wobec Rosji i pomógł Ukrainie wygrać wojnę. Tym samym dąży do rozwijania bezpieczeństewa europejskiego w ramach NATO, a nie w perspektywie nierealnych i kontrproduktywnych koncepcji w rodzaju strategicznej autonomii od Lizbony do Władywostoku. Co więcej, Francja jest potencjalnie cennym sojusznikiem w powstrzymywaniu wpływów Chin w Europie, czemu niechętne są Niemcy.

Bez silnego zaangażowania ze strony Francji Stany Zjednoczone nie mogą odnieść w Europie pełnego sukcesu. USA potrzebuje Europy, która działa bez silnego zaangażowania ze strony Stanów Zjednoczonych, co jest kluczem do ich strategicznej reorientacji na Azję. Albo Francja ugruntuje swoją pozycję jako wiarygodny i szanowany partner Stanów Zjednoczonych, albo narazi się na coraz większą izolację na arenie międzynarodowej i wystawi cały Zachód na chińskie zagrożenie. Udając, że załatwia się interesy wszystkich, chce załatwić własne, lecz w końcu załatwia się interesy swoich przeciwników.

Polityka Francji w Europie Środkowej jest tym bardziej nielogiczna, że istnieje swoisty rozdźwięk między zachowaniem francuskiej klasy politycznej, a postawą francuskich firm wobec tego regionu. Stany Zjednoczone bardzo dobrze zrozumiały polityczne znaczenie Europy Środkowej, pomimo stosunkowo niewielkich inwestycji i skromnej obecności gospodarczej. Tymczasem negatywne nastawienie polityczne Francji uniemożliwia jej wykorzystanie swojej obecności gospodarczej w regionie. Przykładowo, skumulowana wartość francuskich BIZ w Polsce wyniosła 5 mld euro w 2020 roku, tuż za inwestycjami niemieckimi BIZ (7,5 mld). Europa Środkowa mogłaby zapewnić Francji kontrakty, których ona  potrzebuje, by ożywić swoją gospodarkę – to niewykorzystana rezerwa wzrostu, której jej brakuje. Potencjał jest duży: kontrakty zbrojeniowe, energetyczne (jądrowe), zamówienia lotnicze, infrastruktura. Wszystkie najnowocześniejsze produkty i usługi Francji mogą przyczynić się do rozwoju Europy Środkowej, zwłaszcza że musi uzyskać niezależność gospodarczą od niemieckich łańcuchów produkcyjnych.

Region ten, choć zamieszkany przez 120 milionów ludzi i obdarzony ogromnym potencjałem, boryka się z wieloma trudnościami strukturalnymi, które będzie musiał pokonać z Francją lub bez niej. Dla Francji natomiast istotne jest by była częścią tej zmiany. Europa Środkowa ma deficyt infrastrukturalny w wysokości około 1,5 biliona dolarów. Niezrozumiałe jest, czemu Francja, w przeciwieństwie do Niemiec i Stanów Zjednoczonych, nie zdecydowała się na udział w Inicjatywie Trójmorza, mającej na celu przekształcenie tego regionu.

Postęp, jaki dokonał się w zakresie know-how, umiejętności i organizacji w ciągu ostatnich 30 lat, jest znaczny, ale pozostały potencjał jest równie imponujący skalą. Europa Środkowa wciąż może się wiele nauczyć od Francji.

Wnioski

Najlepszym sojusznikiem Francji nigdy nie była Rosja, Niemcy czy Anglia, ale Polska. To jest fakt historyczny.

Dlatego dzisiaj Francja musi dokonać wyboru pomiędzy:

a) dalszym myśleniem o sobie jako o światowym mocarstwie, w praktyce tracąc na znaczeniu

b) staniem się silnym i szanowanym mocarstwem regionalnym, którym w obecnej sytuacji nie jest.

Równoważenie obszaru, który znajduje się między Renem a Sudetami, jest priorytetem francuskiej polityki zagranicznej od ponad 1000 lat. Nasza siła w świecie to przede wszystkim nasza siła w Europie. W ostatnich czasach nasza polityka wobec Rosji, była w istocie polityką Niemiec. Jeżeli się nie obudzimy i nie umieścimy interesów Francji tam, gdzie ich miejsce, czyli w Paryżu, a nie w Berlinie czy Moskwie, to naród francuski umieści je tam w sposób żywiołowy i chaotyczny, tak jak zawsze to robił – 60% Francuzów głosowało na antyeuropejskie partie polityczne w ostatnich wyborach prezydenckich, w dodatku Emmanuel Macron nie uzyskał większości do kierowania krajem. To powinno dać nam do myślenia. Przypomnijmy, że traktat lizboński był sposobem na zmuszenie Francuzów do przyjęcia odrzuconej przez nich konstytucji europejskiej. Dziwny pomysł. Na dodatek to, co wydaje się być nieuchronną utratą kontroli francuskich elit politycznych i gospodarczych nad ich krajem, jest być może najbardziej oczywistym symptomem ich trudności w aktualizacji myślenia strategicznego.


Daniel Nicolas Foubert

Urodzony w czteropokoleniowej francusko-polskiej rodzinie, geoekonomista i założyciel warszawskiej międzynarodowej firmy doradztwa biznesowego Excalibur Insight. Działa na rzecz rozwoju powiązań politycznych i gospodarczych między Francją a Europą Środkową. Zaczynał jako Business Developer na Europę we francuskim fintechu Lemon Way, a następnie pracował jako analityk ds. fuzji i przejęć dla francuskich firm międzynarodowych Suez i Mazars, gdzie uczestniczył w due diligence przeprowadzonym przez Accor podczas sprzedaży udziałów w polskiej spółce zarządzającej hotelami Orbis za 1,06 mld euro. Posiada tytuł magistra finansów Neoma Business School, a także tytuł magistra stosunków międzynarodowych i licencjata historii Uniwersytetu Paris-Sorbonne.